Hej, dzisiaj na tapetę leci słynna paleta Anastasii Beverly Hills Norvina. Kupiłam ją standardowo u laleczek, gdzie moim zdaniem jest najkorzystniejsza cena oraz bezpieczne pakowanie palet. To jest moja druga paleta od ABH i myślę, że z nimi jest tak, że albo je się kocha, albo nienawidzi. Nie ma nic pomiędzy..
Tak, te zbliżenia są specjalnie po to, żebyście mogli zobaczyć formułę oraz rzeczywisty kolor cieni (zero obróbki). Norvina posiada 14 mocno napigmentowanych cieni , gdzie siedem z nich to błyski, a kolejne to maty. Moim zdaniem jest to standardowa paletka do szybkich dzienniaków lub subtelnych ślubnych makijaży, mimo tego, że ma w sobie purpury. Tymi cieniami nie da się zrobić krzywdy, one praktycznie same się ze sobą pięknie łączą. Zawsze porównuje je do konsystencji masełka, nie trzeba za wiele, żeby był efekt.
Niestety paleta posiada również swoje małe minusy np. brudzące się opakowanie, które jest z weluru. Oraz pojemność cieni, które mają zaledwie 0,7g. No i standardowo jak każdy pędzelek dołączony do palet ABH - porażka. Myślę, że można jednak to wybaczyć, spójrzcie na te parę swatchy, gdzie maznęłam je tylko palcem.
Ale śliczna :D
OdpowiedzUsuńrilseee.blogspot.com
Super kolory :)
OdpowiedzUsuńpodoba mi sie ta paletka
OdpowiedzUsuńNie mam jeszcze żadnej paletki od Anastazji. Cienie są piękne!
OdpowiedzUsuńJaka piękna *.* No i teraz chcę te paletę :D
OdpowiedzUsuń